Żaliłem się dzisiaj koledze, że prace semestralne pisze mi się stosunkowo łatwo, ale najgorzej jest usiąść i zacząć. On mi powiedział na to, że jest to zrozumiałe, bo pisząc tekst na bloga, spodziewam się tysięcy wyświetleń, wielu lajków i komentarzy, a oddając pracę profesorowi wiem, że tylko on ją przeczyta. Postanowiłem więc to połączyć i pisząc na Antropologię Filmu recenzję nowego filmu Pasikowskiego, który od wczoraj leci w kinie piast, uznałem, że zamieszczę ją też tutaj. A co to ma wspólnego ze Śląskiem Cieszyńskim? Raczej nic, ale sponsorem filmu była firma Mokate z Ustronia, więc jakiś akcent jednak jest.
SPOKOJNIE!!!!! TEKST NIE ZDRADZA TERŚCI FABUŁY FILMU
Psy
III – W Imię Zasad
Może jestem już trochę stary i zgryźliwy, a
może po prostu przez prawie 130 lat historii kina, wszystkie najlepsze do
nakręcenia filmy zostały już nakręcone. Tak czy inaczej już dobrze ponad
dekadę, żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia żeby przysłowiowo
„wyrwać z butów”, a od kilku lat chyba nawet nie oczekuję spektakularnych
emocji idąc do kina na kolejną produkcję, nawet jeśli jest tam rola któregoś z
moich ulubionych aktorów, czy też kiedy ktoś z moich faworytów jest
odpowiedzialny za reżyserię bądź scenariusz. Quentin Tarantino trochę burzy ten
mój pesymizm, ale nie zaskakuje mnie czymś nowatorskim, a raczej umiejętnie
bawi się własną konwencją łącząc ją z innymi, dokładnie już zdefiniowanymi
gatunkami kina. Przymierzając się do napisania tej pracy myślałem więc o jego
twórczości jako temacie, ale po wczorajszym obejrzeniu trzeciej części
sztandarowego dzieła Władysława Pasikowskiego, Psy, zmieniłem zdanie i postanowiłem zmierzyć się z tym właśnie filmem.
Nie znaczy to jednak, że nie pojawi się tu nazwisko wielkiego QT (tak nazwał go Spike Lee w epizodycznej roli w filmie Dziewczyna numer 6).
Kręcenie sequeli bestselerowych filmów nie
należy do łatwych wyzwań dla reżysera, bo oddanie klimatu, który niegdyś urzekł
widzów i krytyków, tworząc nową opowieść nawiązującą do poprzedniej, to byłoby
można rzec, coś wręcz niemożliwego. Dyskutują na ten temat bohaterowie komedii
Kevina Smitha Sprzedawcy, dochodząc
do wniosku, że jedynie Imperium
Kontratakuje przebiło jakością pierwszą nakręconą część Gwiezdnych Wojen, podkreślając
jednocześnie, że nie był to sequel tylko część trylogii. Broniąc więc Psów, można zatem zaryzykować tezę, że
również ta produkcja jest od 2020 roku trylogią, której trzecia część zamyka
ostatecznie losy bohaterów, a widzowi nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń,
nierozwiązanych wątków, czy innej, potocznie nazywanej „otwartej furtki” do
nakręcenia części kolejnej. Podobnie było z filmem Ojciec Chrzestny Francisa Forda Coppoli, część trzecia ukazała się prawie
dwie dekady po dwóch pierwszych, kiedy ich fani byli już na innym etapie życia,
a ostatni epizod mógł urzec ich nie tylko utrzymanym poziomem produkcji, ale
też właśnie specyfiką adekwatną do wieku, w jakim przyszło im ten film
zobaczyć.
Żeby omówić fabułę filmu wypada najpierw
wspomnieć o poprzednich częściach, a w szczególności o pierwszej. Był to bowiem
drugi autorski film Pasikowskiego, który podobnie jak wcześniejszy Kroll zyskał zarówno uznanie krytyków,
jak podziw publiczności tak wielki, że szybko zaczęto nazywać go filmem
kultowym. Było tak zapewne dlatego, że były to pierwsze filmy realizowane w
Polsce po przemianach politycznych z 1989 roku, które w pełni wykorzystywały
fakt braku instytucjonalnej cenzury, co było wtedy w Polsce nowością, poruszały
trudne tematy około polityczne, o których powszechnie mówiono, ale media
głównego nurtu raczej je pomijały. Dodatkowym atutem była też świeżość
stylistyki reżyserskiej, która wprowadzała elementy pożądanego wówczas w
Polsce, amerykańskiego kina akcji, a jednocześnie trzymała się fachowych kryteriów,
wyuczonych w łódzkiej szkole filmowej, będącej wyznacznikiem profesjonalnego
warsztatu. Film opowiada o perypetiach byłego oficera PRL-owskiej Służby
Bezpieczeństwa, którego losy w tej instytucji poznajemy w pierwszej scenie, w
której przechodzi on proces weryfikacyjny aby móc służyć w Policji nowego
państwa, jakim jest demokratyczna Rzeczpospolita Polska. Franciszek Maurer jest
mężczyzną pewnym siebie, zuchwałym, nie wyraża swoim zachowaniem szacunku do
konwenansów, manifestuje swój hedonistyczny styl życia, dużo przeklina, ma
słabość do kobiet i do luksusu, nie ma oporów w nadużywaniu przywilejów jakie
daje mu praca w służbach mundurowych. Postawa ta prowadzi go jednak do pasma
porażek, przez które traci pracę i uwikłany w siatkę powiązań, zasila struktury
świata przestępczego.
Mamy więc tu do czynienia z postacią
tragiczną, która przyzwyczajona do wykorzystywania we własnym interesie
niesprawiedliwości społecznej, nagle staje się ofiarą tej niesprawiedliwości,
traci dochody, piękny dom, luksusowy samochód i powodzenie u kobiet. Z pozycji
funkcjonariusza służb tworzących swoiste ”państwo w państwie” i stojących
niemal ponad prawem, nagle musi nauczyć się żyć poza prawem i w brutalny sposób
walczyć o interesy własne oraz swoich zwierzchników. W bohaterze zachodzi w
tych warunkach wewnętrzna przemiana, odzywa się sumienie i tęsknota za
wartościami, które powinny kształtować byt. Będąc w sytuacji beznadziejnej,
staje się on renegatem i w drodze bez realnego końca, ku normalnemu życiu,
podejmuje się samodzielnej walki z tymi, których wini za realia, w jakich
przyszło mu żyć. Walka ta trwa od połowy pierwszej części do końca części
drugiej, gdzie przed zabiciem szefa rosyjskiej mafii wypowiada słowa „ …bo nie
podobają mi się newsy w telewizji i czasami myślę, że to Twoja wina. […] Nie
sięgaj po broń, to ma być egzekucja, nie chcę strzelać w samoobronie.” Na
koniec dowiadujemy się, że Franz bezpiecznie opuścił Polskę i ułożył sobie
życie w Nowej Zelandii, gdzie żył jego brat.
Część trzecia zaczyna się od sceny w
więziennej celi. Franz Maurer kończy odsiadywać wyrok 25 lat pozbawienia
wolności, wspomina z utęsknieniem Nową Zelandię, a jego mało lotny współwięzień
prowokuje rozmowę na płytkie tematy, co jest bezpośrednim nawiązaniem do
analogicznej sceny na początku drugiej części filmu, która do dziś jest
pamiętana przez wiele osób co do słowa, dzięki monologowi jaki wygłasza tam Sławomir
Sulej. Zaraz potem Franz opuszcza więzienne mury i natychmiast odzywają się do
niego demony z przeszłości, przez co już wie, że zamiast ułożyć sobie życie od
początku, będzie musiał znów brać udział w brutalnych porachunkach. Odnajduje
najbliższych znajomych z dawnych lat, poznaje jak bardzo świat się przez te
lata zmienił, uczy się współczesnych realiów życia i szybko uświadamia sobie, że
jedno się nie zmieniło, świat przestępczy i świat policji to przenikające się
sfery, w których bezwzględność i przemoc dyktują hierarchię społeczną, a zwykły
człowiek wnikając w to, dojdzie do wniosku, że państwo prawa to fikcja. W
fabule filmu pojawia się również nowa postać, jest to policjant z doświadczeniem,
ale mimo wszystko dużo młodszy człowiek niż główni bohaterowie, który podobnie
jak Franz i Waldek przed laty, poznaje meandry gorzkich realiów środowiska
przestępczego i mundurowego. Wplątuje się on też w wątek miłosny i również
przekonuje się, że relacjami damsko męskimi nie zawsze kierują uczucia, ale też
często interesowność i wyrachowanie. Warto to zauważyć, że jego partnerka jest
młodą dziewczyną charakteryzującą się tym samym typem urody co bohaterki pierwszej
i drugiej części filmu.
Dalsza treść jest przewidywalna, jak zwykle
w kinie akcji mamy tu strzelaniny, pościgi, krew, śledztwo i niespodziewane
zwroty akcji. Wszystko jest jednak umiejętnie przeplatane słowami, wyrażeniami
czy humorem sytuacyjnym, nawiązującym do dwóch pierwszych filmów. Nie jest to
jednak w żaden sposób irytujące czy kiczowate. Może jedynym irracjonalnym
gagiem jest sposób szybkiego włamywania się do samochodów przez głównego
bohatera, co fani filmu też powiążą z podobną sceną z części drugiej, gdzie
zrobił to przy pomocy piłeczki tenisowej. Tutaj używa do tego równie
absurdalnych rekwizytów.
Nie chcę zdradzać końca fabuły, ale powiem
tylko, że grany przez Bogusława Lindę (nikt w Polsce tak pięknie nie przeklina
jak on) Franz Maurer ratuje swój honor i godność. Wychodząc z seansu możemy
mieć więc poczucie dopełnienia się trudnej i gorzkiej opowieści o tym, że świat
nie jest sprawiedliwy, najbliżsi nam ludzie mogą nas zdradzić w każdym
momencie, irytujący i denerwujący nas
ludzie mogą okazać się najbardziej zaufanymi przyjaciółmi, a polityka i system
prawny to farsa, w której musimy się odnaleźć niezależnie od tego czy żyjemy w
PRL, w zmieniającym się systemie czy też w rzekomo stabilnym państwie po 30
latach demokratycznych rządów.
Gdzie jednak jest tutaj obiecany Quentin
Tarantino? Nie jestem pewien czy tam jest, ale dialogi jadących samochodem
zakrwawionych rannych facetów od razu przypomniały mi jego pierwszy film Wściekłe Psy, który ukazał się w tym
samym 1992 roku, co pierwsza część Psów Pasikowskiego,
a pracownicy wszechobecnych wtedy wypożyczalni kaset video, często mylili te
dwie pozycje na półkach. Może też scena kulminacyjna i strzelanina w
opuszczonej fabryce (pierwsza i druga część też się takimi scenami kończą) jest
trochę inspirowana kinem Tarantino, gdzie przesadnie nagromadzona broń, tysiące
strzałów jakby na oślep, krew tryskająca z rozrywanych części ciała oraz
nierówny rozkład sił walczących stron, tworzą specyficzną mieszankę kalkującą
kino niższej klasy lat 80-tych. No i tak jak Tarantino uwielbia stosować
nawiązania do klasyki kina, tak u Pasikowskiego można dopatrzyć się różnych
odniesień. Wanna stojąca na środku pokoju przypomina scenę z filmu Sara tego samego reżysera, również z
Bogusławem Lindą w roli głównej, a pewnie po kilkukrotnym obejrzeniu tego filmu
będzie się można dopatrzyć większej ilości takich smaczków. Moją uwagę zwrócił jednak
jeszcze jeden motyw, mianowicie w każdej części Psów pojawia się scena, którą można odnieść do filmu Krzysztofa
Kieślowskiego Dekalog V – Krótki Film o
Zabijaniu. W części pierwszej Franz Maurer mówi „Czasy się zmieniają, ale
pan zawsze siedzi w komisjach” do szefa komisji weryfikacyjnej, granego przez Zbigniewa
Zapasiewicza, który w filmie Kieślowskiego grał szefa komisji nadającej
uprawnienia adwokackie jednemu z głównych bohaterów. W drugiej części
początkowa scena w więziennej celi kończy się siłowym wyprowadzeniem
współwięźnia Franza przez kilku funkcjonariuszy w dokładnie taki sam sposób,
jak w Dekalogu prowadzono granego
przez Mirosława Bakę skazańca do celi śmierci. W trzeciej części możemy zaś
zobaczyć samego Mirosława Bakę, który podobnie jak u Kieślowskiego w więzieniu,
tym razem na komendzie policji, musi przejść przez korytarz poprzedzielany
zakratowanymi drzwiami, aby dostać się do małego pomieszczenia. Gra on tu
jednak nie skazańca, tylko komendanta policji idącego do swojego biura. Może
jest to zbyt daleko idące przypuszczenie, ale biorąc pod uwagę fakt, że
Kieślowski wspominał Pasikowskiego jako przyszłość polskiego kina w jednym z
ostatnich wywiadów jakich udzielił przed śmiercią (program 100 pytań do… -TVP
1994), to byłby to piękny dyskretny ukłon w stronę mistrza, którym fascynował
się u progu swej kariery.