piątek, 21 października 2016

BIZNESMEN, CIESZYNIAK, DRUKARZ, CIEKAWA OSOBOWOŚĆ


     Dworzec kolejowy i drukarnie napędzające gospodarkę naszego miasta od połowy XIX wieku były tym z czym kojarzona była zachodnia część Cieszyna jeszcze zanim została nazwana Czeskim Cieszynem. Wiadomo przecież, że "Kdybych se narodil před sto lety v tomhle městě [...] Wäre ich ein Buchbinder Würde bei Prochazka von fünf bis fünf malochen".  Tym razem jednak nie będzie sentymentalnych wspomnień z czasów nieboszczki Austryji, a w zamian za to sylwetka współcześnie działającego w naszym mieście w branży drukarskiej człowieka, którego można bez problemu wpisać na samo podium najprężniej działających cieszyńskich przedsiębiorców.

     Portal Sokolska33 prowadzony przez studentów wydziału ekonomii VŠB-TU Ostrava opublikował właśnie wywiad z Jaroslavem Drahošem, który opowiada o meandrach swojej kariery w przemyśle drukarskim i to właśnie ten wywiad chciałbym wam tym razem polecić jako lekturę.


    Cały tekst w oryginale można znaleźć tutaj: http://www.sokolska33.cz/65137-2/ , ale z doświadczenia wiem, że część moich czytelników nie radzi sobie najlepiej z czytaniem po czesku (nad czym polecam pracować) w związku z czym postanowiłem dla tych osób przetłumaczyć całość na polski:

     Następna osoba jaka zabrała głos na siódmym spotkaniu patriotów SMK (województwo Śląsko - Morawskie) jest człowiek, który w 1994 roku zdecydował się zainwestować w produkcję książek. Wygląda na to, że ta inwestycja opłaciła się mu, osądźcie sami.

     Po 22 latach na rynku drukarnia FINIDR słusznie utrzymuje się na pozycji lidera branży nie tylko w Republice Czeskiej. Przy rocznej produkcji ponad 24 milionów egzemplarzy jest jednym z największych producentów książek w Europie Środkowej. Swoją historią podzielił się ze słuchaczami jedyny właściciel firmy, inż. Jaroslav Drahoš. Wielu obecnych na sali zaskoczył tym jak wielkie obroty można osiągnąć w branży poligraficznej nawet w czasach kiedy pozornie ubywa czytelników chętnych do korzystania z wydawnictw papierowych. O tajemnicy sukcesu jego firmy przeczytacie w wywiadzie jakiego udzielił Michaeli Nedomovej.

     Czym zajmował się pan wcześniej, zanim zaczął pan utrzymywać się z prowadzenia firmy FINIDR?

     W roku  1990 skończyłem szkołę ekonomiczną w Ostravie, a zaraz potem zatrudniłem się w drukarni w Cieszynie gdzie najpierw miałem funkcję kierownika w dziale finansów, a później dyrektora ekonomicznego.

     Rozumiem więc dobrze, że założenie własnej drukarni było później oczywistym wyborem?

     To jest sprawa życiowa. W roku dziewięćdziesiątym praca nie była już pewna, a zostałem mianowany dyrektorem. Podobała mi się ta fabryka, ta praca i jej forma, tak też postanowiłem otworzyć drukarnię. Robię tylko to i trzymam się motta "Jeśli człowiek robi jedną rzecz i robi ją dobrze to powinna mu się ona nadal opłacać".

     W związku z tym innych firm pan nie prowadzi?

     Mam kilka mniejszych firm, prowadzę centrum rekreacyjne Nová Polana, a wraz z żoną jesteśmy współwłaścicielami fitness centrum F:Club, ale to są takie inwestycje bardziej dla przyjemności.

     Czy miał pan w swej karierze momenty, w których, patrząc teraz z perspektywy czasu, chciałby się pan zachować inaczej?

     Nie sądzę, że chciałbym cokolwiek zmieniać. Oczywiście, że jeśli człowiek popatrzy wnikliwie to wie, że każda działalność wiąże się z tym, że jej rozwój wymaga czasu. Jedyną rzeczą jaką rzeczywiście chciałbym zmienić to czas jaki poświęcam rodzinie. Moi synowie mają teraz trzynaście i czternaście lat więc byłoby lepiej gdybym mógł poświęcać im więcej czasu.

     Jak pan spędza wolny czas?
     
     Aktywnie, podróżujemy z rodziną, z żoną. Chętnie też spędzam urlop z plecakiem na plecach w towarzystwie kolegów. Podróżujemy w różne części świata, w tym czuję, że się spełniam.

     Gdzie udało się wyjechać najdalej?

     Myślę, że najdalej to były Wyspy Wielkanocne, były niesamowite i bardzo mistyczne.

     Skąd wzięła się nazwa firmy FINIDR?

     Chodzi o zlepek pierwszych liter nazwisk założycieli, Filipčík, Niedoba i Drahoš. Wspólnie stworzyliśmy tą firmę taką, jaką zna ją cała Europa.

     Jak motywuje pan swoich pracowników?

     Przede wszystkim własnym przykładem. Pieniądze też są ważną rzeczą, ale to jest warunek konieczny. Oczywiście staramy się również stwarzać dla naszych pracowników warunki, w których będą chętnie pracować, rozwijać się i poszerzać horyzonty zarówno swoje jak i firmy. Jednym z punktów strategii firmy jest posiadanie wykwalifikowanej kadry równającej się z najlepszymi w Europie.

     Jakie kryteria w pańskiej firmie powinno się spełniać jeśli chciałoby się starać o pracę?

     Poszukujemy ludzi zdolnych i chętnych do pracy w duchu roboty zespołowej w każdej dziedzinie. Na samym wstępie ważne jest to żeby mieć zapał i chęć pracy nad sobą.

     W swoim wykładzie wspominał pan, że w pańskiej firmie funkcjonuje kodeks etyczny. Co na przykład on w sobie obejmuje?

     Jest on stworzony przez samych pracowników podczas ich wspólnych posiedzeń. Kodeks etyczny zawiera zasady jakich należy się trzymać we wzajemnych relacjach. Opisuje on jak każda osoba powinna kontaktować się z pozostałymi, jak współpracować, ale zawiera również podstawowe pojęcia z etyki w biznesie, które wprowadziłem w naszej firmie. Nie dopuszczamy się nadużyć, nie bierzemy ani nie dajemy łapówek... W skrócie jest to zbiór zasad, które po przeczytaniu wydają się oczywiste, ale w momencie kiedy trzeba je zacząć stosować w życiu to już takie oczywiste nie są.

     Jak z pozycji osoby doświadczonej w branży widzi pan swoich konkurentów?

     Nie zajmuję się konkurencją. Jesteśmy pewną siebie firmą i staramy się podejmować takie działania żeby konkurencja zawsze pozostawała za nami w tyle. Jedyne z czym oczywiście walczymy to konkurencja nieuczciwa.

     Około 80% książek, które drukujecie, eksportujecie za granicę. Gdzie wysyłacie je najczęściej?

     Głównie do krajów sąsiednich. Koszty transportu odgrywają kluczową rolę w naszej działalności. Najczęściej jest to Austria i Niemcy, ale także Szwajcaria, Belgia, Francja, Holandia, Anglia. Ostatnio jednak eksportowaliśmy książki nawet do Afryki Południowej.

     Gdzie pan widzi FINIDR za 10 lat?

     Mam pewien pomysł gdzie mógłby być FINIDR za pięć lat, chciałbym żeby rozrósł się o kolejne 50%. Moja wizja to działać pomyślniej, ciekawiej. Mówię o tym, że buduję średniowieczny gród, a wewnątrz jego murów są dla naszych pracowników i całego zespołu lepsze warunki niż poza tymi murami. Tu się nie kradnie, nie oszukuje, a ludzie są wynagradzani za swój kunszt, wiedzę i pracę. Jesteśmy względem siebie otwarci, życzliwi i pozbawieni zawiści.


Inż. Jaroslav Drahoš jest obecnie jedynym właścicielem cieszyńskiej drukarni FINIDR, którą w 1994 roku założył wraz z dwoma wspólnikami. Na dzień dzisiejszy jego drukarnia zalicza się do największych producentów książek w Europie środkowej. Rocznie jej załoga składająca się z ponad 400 pracowników produkuje więcej niż 24 miliony książek i innych publikacji w miękkich i twardych okładkach. Ubiegły rok firma zamknęła z obrotem 850 milionów koron. 80% całej produkcji trafia na eksport do takich krajów jak Niemcy, Austria, Polska, Szwajcaria, ale i dalej. Indywidualne podejście, elastyczność, obsługa klienta w pięciu językach, wysoka jakość, konkurencyjne ceny i krótkie terminy realizacji dostaw to główne powody wieloletniej współpracy z szeregiem dużych wydawców krajowych i europejskich. Poza drukarnią Jaroslav Drahoš prowadzi także ośrodek rekreacyjny i klub fitness.

Od autora: Pan Drahoš sprawia wrażenie osoby o wielkim autorytecie budząym u rozmówcy należyty szacunek. Mimo tego miałam przed wywiadem z nim pewien niepokój. Tak czy inaczej muszę przyznać, że przy osobistym spotkaniu prezentuje się bardzo elegancko i profesjonalnie. Zarówno wywiad jak i jego wykład na "Patrioci MSK" były dla mnie bardzo interesujące i cieszę się, że mogłam przyjżeć się również jego dziedzinie działalności gospodarczej.

Tekst: Michaela Nedomová
Zdjęcia: Tereza Zgabajová

3 komentarze: