wtorek, 16 lutego 2021

LUDĚK ČAJKA - WSPOMNIENIE


   14 lutego to nie tylko dzień zakochanych, ale też zwykły dzień roku, który jak każdy inny, wiąże się ze wspomnieniami zarówno przyjemnymi jak i smutnymi. Dla miłośników hokeja na lodzie 14 lutego 1990 roku był dniem kiedy odszedł jeden z najbardziej utalentowanych zawodników, pochodzący z Czeskiego Cieszyna Luděk Čajka. W tym roku minęło 31 lat od tego dnia.


   Luděk Čajka urodził się w Czeskim Cieszynie 3 listopada 1963 roku, od dziecka interesował się hokejem, a w wieku 12 lat zaczął trenować w Hawierzowie. Bardzo szybko zaczął się nim interesować ostrawski klub TJ Vítkovice, ale Čajka wybrał jednak grę w składzie juniorów klubu TJ Gottwaldov, założonego w 1929 roku jako SK Baťa Zlín, a znanego dzisiaj jako PSG Berani Zlín. Może niektórzy nie wiedzą, ale w czasach komunistycznych miasto Zlín nazywało się Gottwaldov, na cześć pierwszego komunistycznego szefa państwa w Czechosłowacji, Klementa Gottwalda. Nazwa ta miała pozwolić zapomnieć mieszkańcom miasta, że całą swoją świetność zawdzięczają oni kapitaliście, jakim był przed wojną Tomáš Baťa. 


   Większą część swojej kariery rozegrał Luděk Čajka właśnie w TJ Gottwaldov, który w tym czasie zmieniał nazwę na SK Zlín. Grał tam w latach 1983–1985 i 1987–1990, a dwuletnia przerwa wynikała z powołania do zasadniczej służby wojskowej, podczas której przebywał w Jihlavie i tam również grał przez dwa sezony w klubie Dukla Jihlava. W sumie w czechosłowackiej lidze rozegrał 297 meczy i strzelił 33 gole. 

   14 kwietnia 1985 roku zagrał pierwszy mecz w reprezentacji Czechosłowacji, przeciwko Kanadzie. Ostatni, przeciwko Niemcom, 22 grudnia 1989 roku na turnieju o puchar Izwiestii. W reprezentacji rozegrał 58 meczów, strzelił 3 gole. Brał udział w Mistrzostwach Świata 1987 i Pucharze Kanady w 1987 roku. W 1987 roku został werbowany przez New York Rangers na 115. miejscu, co dało mu szansę gry w NHL po listopadzie 1989.



   W 32. kolejce ligi 1989/90 na 122 sekundy przed końcem meczu VSŽ Koszyce - SK Zlín rozegranego 5 stycznia 1990 roku w pojedynku z koszyckim zawodnikiem Antonem Bartanusem dojeżdżając do krążka, kapitan drużyny, Luděk Čajka, uderzył głową w barierkę i stracił przytomność. Po miażdżącej porażce na własnym lodzie 5:11 z Pardubicami, mieszkańcy Zlína chcieli zrehabilitować się w pojedynku z jednym z liderów zawodów. Poradzili sobie dobrze i już po dwóch tercjach prowadzili 3: 2. Nadszedł jednak niefortunny moment, który oznaczał przerwanie całych zawodów i na długi czas naznaczył atmosferę wokół hokeja. Według Dušana Skačániego, głównego sędziego meczu, Čajka prawdopodobnie wpadł w wyżłobienie w lodzie i skutkiem był nieskoordynowany upadek. Doprowadziło to do złamań pierwszego i drugiego kręgu szyjnego z poważnymi uszkodzeniami rdzenia kręgowego. Po 40 dniach Čajka zmarł w koszyckim szpitalu z powodu odniesionych obrażeń. Miał wtedy 26 lat.



   Po jego kontuzji rozgrywki ligowe zostały przerwane, a zawodnicy i trenerzy wydali oświadczenie z prośbą o przegląd warunków bezpieczeństwa zawodników. W wyniku tego wypadku nastąpiła ważna zmiana w zasadach gry w hokeja na lodzie. Čajka i Bartanus rywalizowali o krążek rzucony przez boisko w celu uzyskania zakazanego uwolnienia. Zgodnie z pierwotnymi zasadami krążek musiał zostać dotknięty przez zawodnika drużyny, która go nie rzucała, w przeciwnym razie zabronione uwolnienie nie było gwizdane. Zgodnie z zasadami ustanowionymi w odpowiedzi na tę tragedię, Międzynarodowa Federacja IIHF zmieniła zasady, gra zaczęła się automatycznie zatrzymywać, gdy krążek przekroczył wszystkie linie.



   Ogromna liczba jego fanów ze Zlína, Litvínova, Kromieryża, Pragi i innych miejsc przyjechała, by pożegnać się z Luďkiem. Między innymi ówczesny przewodniczący sekcji JUDr. Josef Ondík, kolega z drużyny Rostislav Vlach,  trenerzy reprezentacji Pavel Wohl, Stanislav Neveselý oraz reprezentanci drużyn narodowych i lig. Od tego dnia stadion hokejowy w Zlínie nosi imię Luďka Čajki, a na suficie hali zawieszona jest koszulka z jego imieniem, upamiętniająca zmarłego mieszkańca Czeskiego Cieszyna. Został wprowadzony do Czech Hockey Hall of Fame i jest jedną z legend Zlínskiego hokeja. Spoczywa na cmentarzu leśnym w Zlinie. Odchodząc, zostawił żonę Renatę i urodzoną w 1984 roku córkę, Marketę. 

   

sobota, 13 lutego 2021

DONBAS W OSTRAVIE

   “Kochana Marysieńko, nic się o mnie nie martw. Jak widzisz, ciągle mam butelkę w ręku. Całuję, Gustav. “ Takie pozdrowienia od męża dostała Mariska Popovic ze Słowacji. Na drugiej stronie pocztówki widniało zdjęcie robotników jedzących lunch na budowie wieżowca Rockefeller Center. Zrobiona na wysokości 256 metrów fotografia przeszła do historii gdy w 1932 roku została opublikowana w New York Herald Tribune. Nasze zdjęcie jest jednak tylko do niego podobne, a wykonano je jakieś 20 lat później w Donbasie, co więcej nie w Donbasie na Ukrainie, ale w Donbasie w Ostravie. 


   Manhattan jest w Ustroniu, Wenecja w Cieszynie, a o status małego Wiednia, Cieszyn rywalizuje z Bielskiem. Mało kto jednak wie, że w Ostravie jest Donbas, a może był Donbas bo już prawie wszyscy zapomnieli tą nazwę. 



   Jak jedziemy z Cieszyna do Ostravy przez Hawierzów to w pewnym momencie, będąc już prawie na miejscu, po minięciu już tablicy Ostrava, zatrzymujemy się na skrzyżowaniu ze światłami, na którym zazwyczaj jest czerwone. Stoi przed nim tablica informacyjna, która kieruje nas prosto jeśli chcemy jechać do centrum, w prawo na Kunčičky, a w lewo na Kunčice. Nas właśnie interesuje ta lewa strona, a dokładniej obiekty, do których kierują stojące po lewej stronie skrzyżowania dwa masywne postumenty w kształcie strzałek kierunkowych. Jeszcze przez wiele lat po rozpadzie Czechosłowacji widniał na nich napis "Nova Hut", ale w pewnym momencie zaczęły go zastępować inne, bardziej pasujące do kapitalistycznej rzeczywistości napisy. 


   Nie trzeba być zaawansowanym językowo żeby zrozumieć co znaczy po czesku "Nova Hut", ale też nie bądźmy naiwni, to nie jest skrót do znanej przemysłowej dzielnicy Krakowa, tak samo jak nie jest to też skrót do Kończyc po polskiej stronie. Zarówno miejscowości jak i zakłady przemysłowe miewają czasami zbieżne nazwy. Tak czy inaczej, jak skręcimy w lewo to po przejechaniu około kilometra, dojedziemy do obszernego kompleksu obiektów, który przez większą część czasu swojego istnienia znany był jako Nová huť Klementa Gottwalda, ale jej historia zaczęła się jakiś czas przed nadaniem tej nazwy. 

   W 1942 roku terenami leżącymi wtedy w niezależnej od Ostravy miejscowości Kończyce Wielkie zainteresował się zarząd dobrze prosperującej w warunkach wojennych huty Vitkovice, która należała wtedy do koncernu Reichswerke Hermann Göring. Miał tam powstać nowy oddział funkcjonującego kombinatu, a nosić miał nazwę Südbau. Z różnych powodów inwestycja się jednak nie udała, a do koncepcji budowy tu przedsiębiorstwa metalurgicznego powróciły władze CSRS w drugiej połowie lat czterdziestych, ale już z nową ideologiczną otoczką. 


   W 1947 roku na terenie Kończyc Wielkich i Małych oraz Bartowic, podjęto decyzję o budowie kompleksu hutniczego i natychmiast przystąpiono do jej realizacji. Kilka lat później Kalendarz Zwrotu w reportażu na ten temat wspominał, że prace budowlane odbywały się na ziemiach należących niegdyś do majątku obszarnika Prawdy. Na budowie pracowali brygadnicy przyjeżdżający z każdego zakątka Czechosłowacji i to właśnie wtedy nadano temu miejscu nieoficjalną nazwę Donbas. Po pierwszym roku wykopów pojawiły się już fundamenty i pierwsze rusztowania, a termin zakończenia realizacji inwestycji zaplanowano na sześć lat po jej rozpoczęciu. Miał to być, a ostatecznie tez był, największy obiekt przemysłowy w całej Czechosłowacji, przynoszący dumę państwu, a w wynikach produkcyjnych napędzający zarówno gospodarkę jak i motywację do pracy całej klasy robotniczej. W trakcie trwania prac budowlanych, plac budowy odwiedził tow. Antonín Zápotocký, ówczesny premier, a później prezydent państwa. W trakcie kurtuazyjnej wizyty zarecytował on wiersz Jana Nerudy "Przed żadną przeszkodą głów swoich nie schylimy". Patosu całemu wydarzeniu nadawało propagandowe hasło widniejące już wtedy na wysokości pierwszego czynnego wielkiego pieca „Nie ma takiej przeszkody, której by nie pokonali bolszewicy!”



   Donieckie Zagłębie Węglowe na dzisiejszej Ukrainie, (ukr. Донецький вугільний басейн, trb. Donećkyj wuhilnyj besejn; ros. Доне́цкий каменноу́гольный бассе́йн, trb. Donieckij kamiennougolnyj bassjejn), w skrócie Donbas (ukr. Донбас, ros. Донбасс) - był to w tamtym czasie najprężniej działający okręg przemysłowy w ZSRR, który miał świecić przykładem dla wszystkich fabryk, szczególnie z branży węgolwej i metalurgicznej, które powstawały w odbudowywanych po wojnie ośrodkach miejskich na terenie wszystkich państw należących do bloku socjalistycznego. Nie ma więc co się dziwić, że tutaj także taką nazwę zaszczepiono. 


   Cały kompleks oczywiście udało się wybudować w terminie, a w jego obrębie poza samymi obiektami produkcyjnymi i magazynowymi, powstały także osiedla mieszkaniowe dla pracowników, "Osada miru", "Sidlovec" i "Stalingrad", a pomiędzy nowocześnie urządzonymi jak na tamte czasy budynkami, mieścił się nowy ratusz, szkoła, dom kultury, kino, biblioteka, dom towarowy i ośrodek zdrowia. Najważniejsze były jednak nowoczesne techniczne rozwiązania zastosowane w samej hucie, które miały zapewnić hutnikom komfort pracy nieporównywalnie wyższy niż dotychczas bywało to w innych hutach. Chlubą zakładu była także kuźnia z tłocznią hydrauliczną o ciśnieniu do 12 000 ton. Było to w 1953 roku największe i najsilniejsze tego typu urządzenie na świecie.

   W czasach demokracji ludowej huta była świadkiem wydarzeń historycznych jakie kształtowały ówczesną Czechosłowację. Jednym z dramatycznych wspomnień tamtej epoki jest inwazja wojsk Układu Warszawskiego w ramach operacji "Dunaj" 20 sierpnia 1968 roku. Jako obiekt strategiczny, huta została wtedy natychmiast spacyfikowana, a zapędy pracownicze do prowadzenia protestów stłumiono w zarodku. Mimo tego, zachowały się zdjęcia upamiętniające rodzący się opór. 








   W 1989 nazwę skrócono na Nová huť. Do roku 1999 oddano do użytku trzy nowe maszyny odlewnicze i przeprowadzono szereg modernizacji. Kiedy w Ostravie zakończyła produkcję huta Vitkovice, to na potrzeby działających przy niej nadal zakładów produkcji elementów stalowych, zaczęto wykorzystywać także surówkę z Nowej Huty. Surówka jest transportowana z Nová huť do Vítkovic koleją w stanie płynnym w specjalnych wagonach, tzw. Weronikach. W 2003 zakład został sprywatyzowany i zakupiony przez Lakshmiego Mittala, żyjącego w Londynie indyjskiego przedsiębiorcę. Firma zmieniła wtedy nazwę na ISPAT Nová Huť, w 2005 na Mittal Steel Ostrava, a w 2007 na ArcelorMittal Ostrava. W 2018 roku ArcelorMittal ogłosił zamiar sprzedaży huty z powodu planowanego zakupu huty Ilva w Taranto w płd. Włoszech, który wymagał zgody Komisji Europejskiej. Zgoda ta była uzależniona od pozbycia się innych przedsiębiorstw stalowych, ze względu na przepisy antymonopolowe. W 2019 roku Nová huť wraz z sześcioma innymi firmami z całej Europy została sprzedana grupie Liberty House za 740 mln euro. 


   Ciekawostką jest, że na terenie huty funkcjonuje bocznica kolejowa o łącznej długości 190km, którą dzisiaj obsługuje 20 lokomotyw serii 741,7 oraz 2 lokomotywy serii 704,7, które zajmują się eksploatacją produkcji żelaza i stali, transportem materiału pomiędzy poszczególnymi halami oraz wysyłką wyrobów gotowych. Przed rokiem 1971 pracę tą wykonywało prawie 50 lokomotyw parowych, które zostały wymienione na spalinowe ze względu na lepszą wydajność. W roku 1978 dwie parowe lokomotywy powróciły jednak do zakładu w innym celu. Po modyfikacjach przez kilka miesięcy służyły do ​​ogrzewania hangarów, w których odbywała się budowa wielkogabarytowych baterii koksowniczych, zakończona w marcu 1979 roku. 


   Ostatnia lokomotywa parowa, która pozostała w hucie na pamiątkę trakcji parowej na bocznicy Nová hut, stoi przed budynkiem administracyjnym zakładu Doprava w pobliżu Bramy Południowej i ma ciekawą historię. Lokomotywa 317 015 została wyprodukowana w zakładzie Škoda Plzeň w 1940 roku, służyła w hucie do 1970 roku i miała być zutylizowana. Pracownicy byli temu przeciwni i zadbali o przeniesienie jej do miejsca spoczynku. Prezentowana maszyna była w pełni kompletna i sprawna do 2017 roku, kiedy wymontowano z niej części zamienne do rekonstrukcji zabytkowych lokomotyw kolejki wąskotorowej jeżdżącej w regionie Osoblažska. Można więc powiedzieć, że dusza tej lokomotywy jaką jest maszyna parowa, nadal żyje i jeździ w naprawionych dzięki niej maszynach. 


   Przy tej samej bramie znajduje się głaz noszący nazwę „Kunčický bludný balvan” i chroniony od 1990 roku jako pomnik przyrody. Odkopano go w październiku 1954 roku podczas prac wykopaliskowych pod fundamentami dużej odlewni. Waży on około 17 ton i ma objętość ponad 6,5 m3. Jest to największy odkryty w całych Czechach głaz narzutowy. 


   Kolejną ciekawostką są czołgi, które pracowały w hucie od samego początku do roku 2014. Na wyposażeniu zakładu zawsze było 9 czołgów wojskowych, zazwyczaj były to T-54 lub T-55, które były pozbawione zdolności bojowej i zmodyfikowane specjalnie do usuwania gorącego żużlu pod piecami tandemowymi. Z przodu miały zamocowane pługi, a we wnętrzu czołgów instalowano specjalne filtry powietrza, dzięki którym silnik chroniony był nawet w tak ekstremalnych warunkach jakie panują w hucie. W realiach XXI wieku czeska armia przestała jednak dysponować wycofywanymi z eksploatacji maszynami tego typu, co zakończyło pewną epokę w historii przemysłu w tym kombinacie. Miejsce czołgów zastąpiły bowiem nowoczesne bezzałogowe spychacze Caterpillar 973D sterowane zdalnie drogą radiową. Wprowadzenie ich do pracy zwiększyło bezpieczeństwo, zoptymalizowało koszty i ułatwiło pracę operatorów. 


   Jeśli już o żużlu wielkopiecowym mowa, to do dzisiaj jest on produktem ubocznym,  który powstaje podczas wytopu rudy żelaza w wielkim piecu. Podobnie jak inne odpady z produkcji stali, jest nadal wykorzystywany w praktycznych celach. Służy nie tylko do posypywania dróg zimą, ale także do produkcji cementu, szkła, a przy budowie dróg ma lepsze parametry niż kamień naturalny, ponieważ lepiej zagęszcza. W roku 2019 wykorzystano z ostravskiej huty 150 000 ton tego tego materiału do budowy obwodnicy miasta Frydek-Mistek, dzięki czemu zaoszczędzono wielu surowców ze źródeł nieodnawialnych. 



   W roku 2020 w związku z pandemią koronawirusa i idącymi za tym problemami w gospodarce, tymczasowo zamknięto wielki piec numer 2. Natomiast 14 grudnia 2020 dyrektor huty Jiří Kaluža poinformował o planach budowy nowego pieca hybrydowego, który Zastąpi obecne cztery piece tandemowe z lat 70. 


   Liberty Ostrava a.s. jest dziś częścią Liberty Steel Group, globalnej firmy hutniczej i górniczej zatrudniającej 30 000 pracowników w ponad 200 lokalizacjach na sześciu kontynentach. W Ostravie produkuje ponad 2 miliony ton stali rocznie, która jest wykorzystywana głównie w budownictwie i inżynierii. Jest największym producentem barier drogowych i rur w Czechach. Oprócz rynku krajowego dostarcza swoje produkty do ponad 40 krajów na całym świecie. Zatrudnia ponad 6000 pracowników w regionie.

   O budowie tego zakładu dramaturg Ladislav Bublík napisał w 1963 roku powieść "Páteř". W tamtych czasach było to dzieło odważne i kontrowersyjne. W dziennikowej formie opisany był tam bowiem trud pracy ludzi budujących socjalizm, a zamiast lukrowanej propagandowej otoczki przedstawiona była gorzka prawda dotycząca ludzkich cierpień i wyrzeczeń w tym trudnym okresie. W 1965 roku powieść doczekała się jednak ekranizacji pod tytułem "Úplně vyřízený chlap", a w roli głównej wystąpił Jaroslav Vízner, brat bardziej znanego Oldřicha Víznera. 
   

   W Nowej Hucie w latach 1961-62 został odlany posąg Lisa Chytrusa, który postawiono w rezerwacie przyrody w Hukvaldach aby upamiętnić rocznicę prapremiery opery "Przygody Lisa Chytrusa" Leoša Janáčka, który w Hukvaldach się urodził. Posąg ten został skradziony w nocy z 26 na 27 maja 2015 r., a od 9 kwietnia 2016 r. stoi tam kopia stworzona przy użyciu odlewu z drukarki 3D. Artysta Waller-Matějíček z miejscowości Veverské Knínice stworzył ją już w pracowni artystycznego odlewu metali.



   To tyle co udało mi się dowiedzieć o ostravskim Donbasie, ale jeśli znacie jeszcze jakieś ciekawostki lub macie dostęp do jakichkolwiek materiałów źródłowych, to oczywiście śmiało możecie mi podesłać. 

   

niedziela, 7 lutego 2021

CO ROBIĄ SŁUŻBY MIEJSKIE W ZIMOWĄ NIEDZIELĘ ?

 

  Wczoraj cała Polska płakała po śmierci Krzysztofa Kowalewskiego, znanego między innymi z filmu Stanisława Barei "Brunet Wieczorową Porą". Bareja już nie żyje, jego aktorów też już coraz mniej, ale rzeczywistość opisywana w jego filmach ciągle odbija się czkawką w codziennym życiu Rzeczypospolitej XXI wieku. Przez wiele lat najpopularniejszym samochodem ciężarowym był w Polsce Fiat Seicento Van, przez wiele lat firma Orange dodawała do rachunków telefonicznych stalową płytkę, dzięki której przesyłka pocztowa była tańsza, w dobie pandemii rząd zamawia maseczki i szczyci się, że przylecą one największym samolotem świata, ale nie bierze pod uwagę faktu, że nie spełniają one wymaganych norm higienicznych. No ale co to ma wspólnego z Cieszynem? Już opowiadam.



   Poszedłem sobie dzisiaj na spacer z psem i idąc przez rynek wpadłem na pomysł żeby napisać butem na śniegu VIVA TESSIN, co natychmiast zrobiłem. Poszedłem później do domu, włączyłem komputer i wszedłem na stronę, na której można obserwować cieszyński rynek z kamery umieszczonej na wieży ratusza. Mój napis elegancko się prezentował więc zrobiłem zrzut ekranu i wkleiłem go na swój facebookowy profil opatrując żartobliwym tekstem w narracji seince fiction. Wartością dodaną tego tekstu miał być podprogowy przekaz, że od kilku miesięcy dzięki uchwale krajobrazowej nareszcie znikają z Cieszyna reklamy od lat szpecące miasto. Moim czytelnikom tekst przypadł do gustu i lajkowali go oraz komentowali znacznie częściej niż inne publikowane teksty. Jeśli chcecie go przeczytać to kliknijcie TU



   Przypominam, że jest niedziela, godziny popołudniowe, trudne warunki zimowe, a dodatkowo przez pandemię wszelkie służby mają utrudnione funkcjonowanie. Minęły jednak jakieś dwie godziny i napisała do mnie koleżanka z Warszawy, że fajnie to wymyśliłem. Czytając wiadomość od niej, jakoś tak spontanicznie odświeżyłem sobie stronę z widokiem z kamery żeby zobaczyć czy przez ten czas jakieś dzieci albo wiatr nie zniszczyły już mojego dzieła. Patrzę w ekran i oczom nie wierzę!!!!! Na rynku stoi pług i przymierza się do zniszczenia napisu. Chwilę później wykonuje efektowny zwrot i sprawnym dynamicznym ruchem likwiduje napis VIVA TESSIN, a resztę rynku pozostawia zaśnieżoną. 




   Miałem trochę obowiązków, ale nie mogłem się powstrzymać więc ubrałem się i pobiegłem na rynek zapytać panów z pługa kto kazał im to zniszczyć. Niestety jak dotarłem na miejsce to już ich nie było. Nie zastanawiałem się więc długo, tylko wydrapałem butem kolejny napis VIVA TESSIN, jeszcze większy niż poprzedni. Nie mam internetu w telefonie więc po skończeniu, szybkim krokiem poszedłem do domu żeby zrobić kolejny zrzut ekranu zanim przyjedzie pług. Na Szersznika mijałem radiowóz Straży Miejskiej, pomachałem im ręką bo akurat jechały znajome mi osoby, bardzo porządni ludzie i dobrzy funkcjonariusze. Uśmiechnęli się oboje do mnie i odwzajemnili pozdrowienie, ale jakoś tak dziwnie się patrzyli, że od razu coś mi tu nie pasowało. Dobiegłem do domu, siadam przed komputerem i widzę na ekranie jak radiowóz jeździ po środku rynku i niszczy mój napis. 


   Zadzwoniłem więc na Straż Miejską i w rozmowie z dyspozytorem powiedziałem, że na rynku był bardzo ładny napis VIVA TESSIN, a ja widziałem jak radiowóz go niszczy i w związku z tym mam pytanie dlaczego tak się stało. Dyżurujący funkcjonariusz poinformował mnie, że "Uznaliśmy to za reklamę krajobrazową i na tym kończymy temat".  Nie chcę wnikać w to czym jest "reklama krajobrazowa" i domyślać się czy chodziło o reklamę niezgodną z uchwałą krajobrazową czy o coś innego. Każdy ma prawo się przejęzyczyć, mi też się to zdarza, a mistrzem przejęzyczeń był Krzysztof Kowalewski, kto wie o co chodzi, ten wie. 

   Nie wiem jaki jest stan odśnieżenia cieszyńskich ulic bo w taki mróz mało chodzę po mieście, ale na Wyższej Bramie przynajmniej jeden pas był odśnieżony idealnie. Nie chcę się czepiać tego jak sprawnie idzie akcja likwidowania zbędnych reklam w mieście bo od początku tej akcji kibicuję i wiem, że zajmujące się nią osoby robią to najlepiej jak tylko się da, ale zaznaczę tylko, że na ulicy Pokoju wiszą tablice reklamujące Restaurację Żak, Kebab Czampiński i Restaurację Mexicana, a żaden z tych lokali nie istnieje już prawie 10 lat. Nie jest mi żal napisu, który zrobiłem butem w kilkadziesiąt sekund dla zabawy, ale jestem w ciężkim szoku, że ktoś podjął decyzję o angażowaniu pracy ludzi i eksploatacji sprzętu żeby ten napis usunąć. Absolutnie nie chcę nic ujmować wykonującym swoje obowiązki ludziom z pługa, z radiowozu, czy też rozmawiającemu ze mną dyżurnemu. Ciekaw jestem tylko kto osobiście podjął decyzję o wysłaniu tam najpierw pługu, a później radiowozu i jaki impuls skłonił tą osobę do podjęcia tej decyzji. 


   Zapewne nie każdy z was wie co to znaczy VIVA TESSIN, zatem tłumaczę. Po łacinie znaczy to Wiwat Cieszyn i jest to inicjatywa promująca nasze miasto i region. Wymyśliłem to siedem lat temu o czym pisały wtedy wszystkie lokalne pisma i przez cały ten czas staram się pod logiem VIVA TESSIN podejmować oraz wspierać różnorakie szlachetne działania, z których Śląsk Cieszyński mógłby być dumny. 



Od połowy zeszłego roku przy ulicy Sejmowa 1 w Cieszynie prowadzę też sklep z pamiątkami VIVA TESSIN SOUVENIRE STORE, dzięki któremu chciałbym zdobyć środki na jeszcze więcej działań dla naszej małej ojczyzny. Nie łudzę się, że za to co się dzisiaj stało, ktokolwiek do mnie zadzwoni i powie "przepraszam", ale mam nadzieję, że był to tylko wypadek przy pracy i będąc bogatszymi o tą lekcję, postaramy się aby o służbach dbających w naszym mieście o porządek, mówiło się tylko dobre rzeczy. W Straży Miejskiej byli już komendanci znani z dawania mandatów za jedzenie kanapek na rynku czy za malowanie obrazów, na których były namalowane butelki z piwem. Pozwólmy więc żeby czas tych panów minął bezpowrotnie, służby miejskie żeby mogły się szczycić dobrą sławą, a filmy Barei żebyśmy mogli oglądać w kinie "Piast", do którego mam ochotę się wybrać na pierwszy seans po zniesieniu lockdownu. Jeśli zaś nie jesteście fanami wielkiego ekranu, a będziecie się szwendali po Cieszynie to zapraszam do sklepu VIVA TESSIN SOUVENIR STORE, który po zimowej przerwie zamierzam otworzyć już 13 marca. Jeśli polubicie profile VIVA TESSIN na Facebooku i Instagramie to każdego dnia wyświetli się wam jakaś ciekawostka z regionu i szachownica z dużą liczbą informującą ile zostało dni do otwarcia. Kupicie u mnie pamiątki lokalne, wielkanocne ozdoby regionalnych twórców i ładnie zapakowane przetwory z ekologicznych gospodarstw działających na Śląsku Cieszyńskim. Można też nie kupować nic, ale wpaść pogadać o Cieszynie, pożartować, wymienić się ciekawostkami, zrobić sobie modne zdjęcie i chwilę odpocząć w miłym towarzystwie mojej osoby.