sobota, 18 stycznia 2020

PSY III - W IMIĘ ZASAD


Żaliłem się dzisiaj koledze, że prace semestralne pisze mi się stosunkowo łatwo, ale najgorzej jest usiąść i zacząć. On mi powiedział na to, że jest to zrozumiałe, bo pisząc tekst na bloga, spodziewam się tysięcy wyświetleń, wielu lajków i komentarzy, a oddając pracę profesorowi wiem, że tylko on ją przeczyta. Postanowiłem więc to połączyć i pisząc na Antropologię Filmu recenzję nowego filmu Pasikowskiego, który od wczoraj leci w kinie piast, uznałem, że zamieszczę ją też tutaj. A co to ma wspólnego ze Śląskiem Cieszyńskim? Raczej nic, ale sponsorem filmu była firma Mokate z Ustronia, więc jakiś akcent jednak jest.

SPOKOJNIE!!!!! TEKST NIE ZDRADZA TERŚCI FABUŁY FILMU


Psy III – W Imię Zasad

   Może jestem już trochę stary i zgryźliwy, a może po prostu przez prawie 130 lat historii kina, wszystkie najlepsze do nakręcenia filmy zostały już nakręcone. Tak czy inaczej już dobrze ponad dekadę, żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia żeby przysłowiowo „wyrwać z butów”, a od kilku lat chyba nawet nie oczekuję spektakularnych emocji idąc do kina na kolejną produkcję, nawet jeśli jest tam rola któregoś z moich ulubionych aktorów, czy też kiedy ktoś z moich faworytów jest odpowiedzialny za reżyserię bądź scenariusz. Quentin Tarantino trochę burzy ten mój pesymizm, ale nie zaskakuje mnie czymś nowatorskim, a raczej umiejętnie bawi się własną konwencją łącząc ją z innymi, dokładnie już zdefiniowanymi gatunkami kina. Przymierzając się do napisania tej pracy myślałem więc o jego twórczości jako temacie, ale po wczorajszym obejrzeniu trzeciej części sztandarowego dzieła Władysława Pasikowskiego, Psy, zmieniłem zdanie i postanowiłem zmierzyć się z tym właśnie filmem. Nie znaczy to jednak, że nie pojawi się tu nazwisko wielkiego QT (tak nazwał go Spike Lee w epizodycznej roli w filmie Dziewczyna numer 6).

   Kręcenie sequeli bestselerowych filmów nie należy do łatwych wyzwań dla reżysera, bo oddanie klimatu, który niegdyś urzekł widzów i krytyków, tworząc nową opowieść nawiązującą do poprzedniej, to byłoby można rzec, coś wręcz niemożliwego. Dyskutują na ten temat bohaterowie komedii Kevina Smitha Sprzedawcy, dochodząc do wniosku, że jedynie Imperium Kontratakuje przebiło jakością pierwszą nakręconą część Gwiezdnych Wojen, podkreślając jednocześnie, że nie był to sequel tylko część trylogii. Broniąc więc Psów, można zatem zaryzykować tezę, że również ta produkcja jest od 2020 roku trylogią, której trzecia część zamyka ostatecznie losy bohaterów, a widzowi nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń, nierozwiązanych wątków, czy innej, potocznie nazywanej „otwartej furtki” do nakręcenia części kolejnej. Podobnie było z filmem Ojciec Chrzestny Francisa Forda Coppoli, część trzecia ukazała się prawie dwie dekady po dwóch pierwszych, kiedy ich fani byli już na innym etapie życia, a ostatni epizod mógł urzec ich nie tylko utrzymanym poziomem produkcji, ale też właśnie specyfiką adekwatną do wieku, w jakim przyszło im ten film zobaczyć.

   Żeby omówić fabułę filmu wypada najpierw wspomnieć o poprzednich częściach, a w szczególności o pierwszej. Był to bowiem drugi autorski film Pasikowskiego, który podobnie jak wcześniejszy Kroll zyskał zarówno uznanie krytyków, jak podziw publiczności tak wielki, że szybko zaczęto nazywać go filmem kultowym. Było tak zapewne dlatego, że były to pierwsze filmy realizowane w Polsce po przemianach politycznych z 1989 roku, które w pełni wykorzystywały fakt braku instytucjonalnej cenzury, co było wtedy w Polsce nowością, poruszały trudne tematy około polityczne, o których powszechnie mówiono, ale media głównego nurtu raczej je pomijały. Dodatkowym atutem była też świeżość stylistyki reżyserskiej, która wprowadzała elementy pożądanego wówczas w Polsce, amerykańskiego kina akcji, a jednocześnie trzymała się fachowych kryteriów, wyuczonych w łódzkiej szkole filmowej, będącej wyznacznikiem profesjonalnego warsztatu. Film opowiada o perypetiach byłego oficera PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, którego losy w tej instytucji poznajemy w pierwszej scenie, w której przechodzi on proces weryfikacyjny aby móc służyć w Policji nowego państwa, jakim jest demokratyczna Rzeczpospolita Polska. Franciszek Maurer jest mężczyzną pewnym siebie, zuchwałym, nie wyraża swoim zachowaniem szacunku do konwenansów, manifestuje swój hedonistyczny styl życia, dużo przeklina, ma słabość do kobiet i do luksusu, nie ma oporów w nadużywaniu przywilejów jakie daje mu praca w służbach mundurowych. Postawa ta prowadzi go jednak do pasma porażek, przez które traci pracę i uwikłany w siatkę powiązań, zasila struktury świata przestępczego.

   Mamy więc tu do czynienia z postacią tragiczną, która przyzwyczajona do wykorzystywania we własnym interesie niesprawiedliwości społecznej, nagle staje się ofiarą tej niesprawiedliwości, traci dochody, piękny dom, luksusowy samochód i powodzenie u kobiet. Z pozycji funkcjonariusza służb tworzących swoiste ”państwo w państwie” i stojących niemal ponad prawem, nagle musi nauczyć się żyć poza prawem i w brutalny sposób walczyć o interesy własne oraz swoich zwierzchników. W bohaterze zachodzi w tych warunkach wewnętrzna przemiana, odzywa się sumienie i tęsknota za wartościami, które powinny kształtować byt. Będąc w sytuacji beznadziejnej, staje się on renegatem i w drodze bez realnego końca, ku normalnemu życiu, podejmuje się samodzielnej walki z tymi, których wini za realia, w jakich przyszło mu żyć. Walka ta trwa od połowy pierwszej części do końca części drugiej, gdzie przed zabiciem szefa rosyjskiej mafii wypowiada słowa „ …bo nie podobają mi się newsy w telewizji i czasami myślę, że to Twoja wina. […] Nie sięgaj po broń, to ma być egzekucja, nie chcę strzelać w samoobronie.” Na koniec dowiadujemy się, że Franz bezpiecznie opuścił Polskę i ułożył sobie życie w Nowej Zelandii, gdzie żył jego brat.

   Część trzecia zaczyna się od sceny w więziennej celi. Franz Maurer kończy odsiadywać wyrok 25 lat pozbawienia wolności, wspomina z utęsknieniem Nową Zelandię, a jego mało lotny współwięzień prowokuje rozmowę na płytkie tematy, co jest bezpośrednim nawiązaniem do analogicznej sceny na początku drugiej części filmu, która do dziś jest pamiętana przez wiele osób co do słowa, dzięki monologowi jaki wygłasza tam Sławomir Sulej. Zaraz potem Franz opuszcza więzienne mury i natychmiast odzywają się do niego demony z przeszłości, przez co już wie, że zamiast ułożyć sobie życie od początku, będzie musiał znów brać udział w brutalnych porachunkach. Odnajduje najbliższych znajomych z dawnych lat, poznaje jak bardzo świat się przez te lata zmienił, uczy się współczesnych realiów życia i szybko uświadamia sobie, że jedno się nie zmieniło, świat przestępczy i świat policji to przenikające się sfery, w których bezwzględność i przemoc dyktują hierarchię społeczną, a zwykły człowiek wnikając w to, dojdzie do wniosku, że państwo prawa to fikcja. W fabule filmu pojawia się również nowa postać, jest to policjant z doświadczeniem, ale mimo wszystko dużo młodszy człowiek niż główni bohaterowie, który podobnie jak Franz i Waldek przed laty, poznaje meandry gorzkich realiów środowiska przestępczego i mundurowego. Wplątuje się on też w wątek miłosny i również przekonuje się, że relacjami damsko męskimi nie zawsze kierują uczucia, ale też często interesowność i wyrachowanie. Warto to zauważyć, że jego partnerka jest młodą dziewczyną charakteryzującą się tym samym typem urody co bohaterki pierwszej i drugiej części filmu.

   Dalsza treść jest przewidywalna, jak zwykle w kinie akcji mamy tu strzelaniny, pościgi, krew, śledztwo i niespodziewane zwroty akcji. Wszystko jest jednak umiejętnie przeplatane słowami, wyrażeniami czy humorem sytuacyjnym, nawiązującym do dwóch pierwszych filmów. Nie jest to jednak w żaden sposób irytujące czy kiczowate. Może jedynym irracjonalnym gagiem jest sposób szybkiego włamywania się do samochodów przez głównego bohatera, co fani filmu też powiążą z podobną sceną z części drugiej, gdzie zrobił to przy pomocy piłeczki tenisowej. Tutaj używa do tego równie absurdalnych rekwizytów.

   Nie chcę zdradzać końca fabuły, ale powiem tylko, że grany przez Bogusława Lindę (nikt w Polsce tak pięknie nie przeklina jak on) Franz Maurer ratuje swój honor i godność. Wychodząc z seansu możemy mieć więc poczucie dopełnienia się trudnej i gorzkiej opowieści o tym, że świat nie jest sprawiedliwy, najbliżsi nam ludzie mogą nas zdradzić w każdym momencie, irytujący  i denerwujący nas ludzie mogą okazać się najbardziej zaufanymi przyjaciółmi, a polityka i system prawny to farsa, w której musimy się odnaleźć niezależnie od tego czy żyjemy w PRL, w zmieniającym się systemie czy też w rzekomo stabilnym państwie po 30 latach demokratycznych rządów.

   Gdzie jednak jest tutaj obiecany Quentin Tarantino? Nie jestem pewien czy tam jest, ale dialogi jadących samochodem zakrwawionych rannych facetów od razu przypomniały mi jego pierwszy film Wściekłe Psy, który ukazał się w tym samym 1992 roku, co pierwsza część Psów Pasikowskiego, a pracownicy wszechobecnych wtedy wypożyczalni kaset video, często mylili te dwie pozycje na półkach. Może też scena kulminacyjna i strzelanina w opuszczonej fabryce (pierwsza i druga część też się takimi scenami kończą) jest trochę inspirowana kinem Tarantino, gdzie przesadnie nagromadzona broń, tysiące strzałów jakby na oślep, krew tryskająca z rozrywanych części ciała oraz nierówny rozkład sił walczących stron, tworzą specyficzną mieszankę kalkującą kino niższej klasy lat 80-tych. No i tak jak Tarantino uwielbia stosować nawiązania do klasyki kina, tak u Pasikowskiego można dopatrzyć się różnych odniesień. Wanna stojąca na środku pokoju przypomina scenę z filmu Sara tego samego reżysera, również z Bogusławem Lindą w roli głównej, a pewnie po kilkukrotnym obejrzeniu tego filmu będzie się można dopatrzyć większej ilości takich smaczków. Moją uwagę zwrócił jednak jeszcze jeden motyw, mianowicie w każdej części Psów pojawia się scena, którą można odnieść do filmu Krzysztofa Kieślowskiego Dekalog V – Krótki Film o Zabijaniu. W części pierwszej Franz Maurer mówi „Czasy się zmieniają, ale pan zawsze siedzi w komisjach” do szefa komisji weryfikacyjnej, granego przez Zbigniewa Zapasiewicza, który w filmie Kieślowskiego grał szefa komisji nadającej uprawnienia adwokackie jednemu z głównych bohaterów. W drugiej części początkowa scena w więziennej celi kończy się siłowym wyprowadzeniem współwięźnia Franza przez kilku funkcjonariuszy w dokładnie taki sam sposób, jak w Dekalogu prowadzono granego przez Mirosława Bakę skazańca do celi śmierci. W trzeciej części możemy zaś zobaczyć samego Mirosława Bakę, który podobnie jak u Kieślowskiego w więzieniu, tym razem na komendzie policji, musi przejść przez korytarz poprzedzielany zakratowanymi drzwiami, aby dostać się do małego pomieszczenia. Gra on tu jednak nie skazańca, tylko komendanta policji idącego do swojego biura. Może jest to zbyt daleko idące przypuszczenie, ale biorąc pod uwagę fakt, że Kieślowski wspominał Pasikowskiego jako przyszłość polskiego kina w jednym z ostatnich wywiadów jakich udzielił przed śmiercią (program 100 pytań do… -TVP 1994), to byłby to piękny dyskretny ukłon w stronę mistrza, którym fascynował się u progu swej kariery.

   Nie wiem czy film Psy 3 powtórzy sukces części poprzednich, ale niewątpliwie jest to produkcja którą warto powtórzyć, chociażby dla muzyki Michała Lorenca, która przenosi nas na chwilę do kina z czasów, kiedy ścieżki dźwiękowe to nie były zbiory chwytliwych rockowych czy hiphopowych utworów znanych wykonawców, ale starannie dopasowane kompozycje instrumentalne, nadające seansowi dodatkowy bodziec, który stymuluje widza. Pierwsze części Psów były jednymi z ostatnich takich filmów polskiego kina głównego nurtu. 


czwartek, 2 stycznia 2020

LISTA POSTĘPU I CZARNA LISTA WSTYDU


Pewnie część z was wie już o tym, że od prawie pół roku posiadam pieska, a konkretnie suczkę o imieniu Kawa. Jest to urocza towarzyszka życia, która tak jak ja, bardzo lubi przesiadywać całymi dniami w kawiarniach i restauracjach, a wieczorami w gospodach. Oczywiście nie samą zabawą człowiek żyje więc pomiędzy bywaniem tu i tam, Kawa również chodzi ze mną załatwiać ważne sprawy w różnych instytucjach.
Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że na naszym terenie istnieją jeszcze miejsca gdzie czworonożni goście są dyskryminowani. Byłem pewien, że ten etap rozwoju ma już nasze społeczeństwo za sobą i nie mamy się czego wstydzić przed bardziej postępowymi częściami Europy czy świata. Niestety myliłem się i ku mojemu zaskoczeniu zdarzają się jeszcze lokale gastronomiczne, sklepy i instytucje publiczne, gdzie personel zwraca mi uwagę i informuje, że nie życzą tam sobie aby odwiedzać ich w towarzystwie Kawy czy innych psich przyjaciół. Znam też miejsca gdzie niby wejść możemy razem, ale jak Kawa chce wejść na krzesło czy kanapę to już jest problem. Są nawet miejsca, gdzie na drzwiach wisi wstydliwa dla właścicieli naklejka z przekreślonym pieskiem.
Ja oczywiście nic sobie z tego nie robię i wchodzę z Kawą wszędzie, a jak mi zwracają uwagę to mówię, że to źle o nich świadczy, oburzam się i wychodzę obrażony. Czasami niektórzy wymawiają się przepisami sanepidu, wtedy sugeruję, że powinni napisać do sanepidu pismo z żądaniem zmiany przepisów. Jak sanepid dostanie milion takich pism to przepisy w końcu zmienią, w jedności siła.
Tak czy inaczej problem ciągle jest w mentalności części społeczeństwa i trzeba zrobić coś żeby ten problem wykorzenić. Parę dni temu przyszedł mi do głowy jeden pomysł po tym, jak zobaczyłem zdjęcie, które umieścił zaprzyjaźniony z BC43400 Pavel Trojan, który spędzał okres świąteczny w Wojwodinie, w Serbii. Sam odwiedzając te tereny kilka miesięcy temu zauważyłem, że traktowanie zwierząt domowych jest tam jeszcze dalekie od naszych standardów, Pavel podziela moją opinię, dlatego tym bardziej zaskoczyła go księgarnia w Nowym Sadzie, na której drzwiach wisiała naklejka informująca, że jest to miejsce przyjazne naszym pupilom.


Jeśli więc da się tam, to da się i u nas. Postaram się więc w najbliższym czasie przygotować listę takich miejsc, w których jesteśmy mile widziani ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi i obdarować te miejsca podobną naklejką do wywieszenia, a także przygotowaną w kilku językach informacją dla gości, na co należy zwracać uwagę w miejscach publicznych jeśli jest się w towarzystwie zwierzątka, tak aby nie sprawiało ono większego kłopotu innym gościom.
Pomyślałem też o tym aby równolegle stworzyć zestawienie pod nazwą CZARNA LISTA WSTYDU, w którym wymienione będą wszystkie miejsca w naszej okolicy, gdzie nie jesteśmy mile widziani razem, a osoby decyzyjne najchętniej widziałyby naszego pieska uwiązanego do słupa na zewnątrz. Jeśli macie więc pozytywne bądź negatywne doświadczenia w tej kwestii, to śmiało piszcie je w komentarzach pod tym postem lub wysyłajcie w wiadomościach prywatnych. Podawajcie miejscowość, nazwę i ewentualnie adres lokalu, sklepu, banku, urzędu czy innego miejsca, które chcielibyście pochwalić za przyjazne podejście do zwierzaków, lub skarcić za niechęć do naszych ukochanych.



P.S. Moja Kawa pojawiła się na wrześniowej stronie kalendarza na rok 2020 fundacji "Lepszy Świat", która pomogła w uratowaniu jej życia kiedy błąkała się jako bezpański szczeniaczek. Kalendarze da się kupić za pośrednictwem ich strony http://www.fundacjalepszyswiat.pl/kalendarze-fundacji-na-2020-rok-juz-dostepne!.html