sobota, 14 września 2019

NASI LUDZIE ŻYJĄCY W SERBII

 
   Dwa tygodnie temu w wiślańskim amfiteatrze mieliśmy okazję zobaczyć premierę niecodziennego filmu pod tytułem "Ciągle tu jesteśmy" w reżyserii Andrzeja Drobika, opowiadającego o społeczności żyjącej w miejscowości Ostojicevo, w regionie Vojvodina w Serbii, mówiącej gwarą Śląska Cieszyńskiego i kultywującej wiślańskie tradycje, jakie od sześciu pokoleń zachowały się po ich przodkach, którzy prawie dwieście lat temu przyszli w te rejony pieszo, opuszczając Wisłę w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków do życia.


   Film wywarł na mnie wielkie wrażenie i wzbudził wiele emocji, ale również sporo pytań. Spotkałem się więc z jego twórcą, który opowiedział mi trochę o kulisach powstawania tej produkcji, a tydzień później wraz z grupą moich kolegów i koleżanek z Wydziału Etnologii Uniwersytetu Śląskiego pod okiem dr Katarzyny Marcol wybraliśmy się do Wisły na kilka dni gdzie Renata Czyż z wiślańskiej biblioteki oraz znana wiślańska historyczka Danuta Szczypka, opowiadały nam wiele ciekawych rzeczy o Wiślakach żyjących w Ostojicevie, o historii ich przodków, o ich religii, języku, kulturze i zwyczajach. Udało się też zobaczyć inny film o Wiślakach z Ostojiceva, który TVP nakręciła w 1988 roku w zupełnie innych niż dzisiaj realiach politycznych i społecznych.


   Ostatnią rzeczą jaką trzeba było jeszcze zrobić był wyjazd do Serbii i przeprowadzenie badań terenowych bezpośrednio wśród mieszkańców Ostojiceva, którzy dzięki wieloletnim kontaktom z dr Marcol zgodzili się przyjąć naszą grupę na prawie cały tydzień i wyczerpująco odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania pokazując nam przy tym swoją miejscowość i rutynę życia jakie tam prowadzą.


   We wtorek wieczorem dojechaliśmy na miejsce gdzie gdzie w sali Domu Polskiego znajdującego się tuż przy parafii ewangelickiej przywitała nas grupa fantastycznych ludzi mówiących po naszymu i chętnych na kontakt ze wszystkim co związane z Wisłą i naszą okolicą.


   Każdy kolejny dzień w tym miejscu to była przygoda, od rana do wieczora mieliśmy czas wypełniony spotkaniami z ludźmi różnych profesji, w różnym wieku i z różnym podejściem do otaczającego świata, ale wszystkich ich łączyła duma ze swojej skomplikowanej tożsamości i wielka chęć podtrzymania pamięci o tym, że od 1838 żyją w tym miejscu ludzie noszący inne nazwiska niż reszta i posługujący się innym językiem niż reszta, a pochodzący z małego miasteczka w Beskidach, u styku granic polskiej, czeskiej i słowackiej.



   Przez te kilka dni udało się nam przeprowadzić kilkanaście długich wywiadów, poznać wójta, odwiedzić kościół ewangelicki, katolicki i prawosławny, zwiedzić okolicę, zawrzeć wiele przyjacielskich znajomości, pobiesiadować, zakosztować lokalnych specjałów, a przede wszystkim odrobinę lepiej zrozumieć specyfikę tych ludzi i ich perspektywę patrzenia na sytuację, w której żyją.



   Wiele wniosków jakie mogę teraz wysnuć nie napawa optymizmem bo całkiem możliwe, że przed nami już tylko ostatnie dekady istnienia tej społeczności, która przez małżeństwa mieszane i migrację młodzieży do dużych miast, kurczy się w bardzo szybkim tempie. Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze wiele możemy razem zrobić i jest kilka punktów zaczepienia aby szansy na tą współpracę nie zmarnować.

   Jutro rano o 9.30 wybieramy się na nabożeństwo do kościoła ewangelickiego gdzie umówiliśmy się z większością poznanych tu ludzi, a po wyjściu z kościoła już tylko czas na pożegnanie i przed nami 650km powrotnej drogi do domu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się zebrać myśli i przekazać wam, moi drodzy czytelnicy, możliwie najwięcej z tego co tu zaobserwowaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz