czwartek, 10 stycznia 2019

WISŁA, SKOLNITY, BESKIT I BESKIDY


   Początkowo ten tekst miał mieć tytuł "Beskit się sprzedał, cofajcie lajki", ale mimo iż bardzo mi się on podobał to nie byłby prawdą więc musiałem od niego odejść. Pewnie jednak zauważyliście, że pojawiły się u mnie ostatnio na fejsbuniu informacje o promocjach na wyciągu narciarskim Wisła Skolnity więc jakby nie było to coś musi być na rzeczy. Kto tak pomyślał, ten ma rację, przyznaję się i od razu rozwiewam wszelkie domysły i spekulacje, przez najbliższy sezon zimowy, a może też i letni zamierzam trochę promować to miejsce. Trochę czyli bez ostrego spamowania tylko z wyczuciem żeby nie zaśmiecać wam walla.


   Dlaczego akurat to miejsce, a nie pole golfowe w Ropicy albo basen w Skoczowie? Dlatego bo od dawna jeżdżę na desce, wcześniej jeździłem na nartach i zawsze uważałem, że sporty zimowe to najlepsza alternatywa dla znielubionego przeze mnie siedzenia przed tv w tym okresie kiedy aura nie nastraja do spacerów po parku czy jedzenia pyszności w kawiarnianych ogródkach. Zupełnie przypadkiem zeszłej zimy napisało do mnie paru zarządców lokalnych wyciągów, którzy w zamian za promocję ich obiektów proponowali mi to i owo, ale mimo iż lepiej sprzedać siebie niż sprzedać kogoś to jakoś byłoby poniżej mojej godności gdybym wychwalał jakiś ośrodek, który mi płaci, a jednocześnie jeździłbym na innym. Był więc plan taki żeby pisać o wszystkich zachwalając ich zalety, ale to byłoby nieuczciwe bo wszyscy płacić nie chcieli, a o każdym pisałbym równie dobrze. Zrobiłem więc sobie "risercz" żeby wybrać jeden obiekt, z którym mógłbym się identyfikować, ale dostałem mętlik w głowie bo gdzieś jest najdłuższa trasa, ktoś inny ma największy parking, jeszcze w innym miejscu najdłużej trzyma się śnieg, kolejny ośrodek ma najniższe ceny, a pozostali też się zawsze czymś wyróżniają. Kogo więc wybrać?


   Wybór padł na Skolnity nie bez powodu. Ten wyciąg nie ma długiej tradycji bo jest jednym z najmłodszych tego typu obiektów w naszej okolicy, ale jego krótka póki co historia życia to już dziś są niemal owiane legendą opowieści o wielkich staraniach, ciężkiej pracy, walce z przeciwnościami losu i pokonywaniu biurokratycznych barier, które przecież zna każdy z nas kto chciał postawić garaż albo przebudować balkon w domku na działce, nie wspominając nawet o tak wielkim przedsięwzięciu jak wycięcie fragmentu lasu, zatrzymanie osuwiska, wyrównanie gruntu pod parkingi, postawienie wyciągu kanapowego, systemów naśnieżania, lokali gastronomicznych, zakup ratraków i innego specjalistycznego sprzętu, skompletowanie załogi pracowniczej, a później jeszcze cały marketing i utrzymanie obiektu w takim stanie żeby warunki korzystania z niego były zgodne ze standardami jakich oczekują narciarze i snowboardziści.


   Od początku trzymałem kciuki za ten obiekt bo jego lokalizacja przy samym centrum Wisły była wręcz wyśnionym miejscem na taką atrakcję, ale też od samego początku dochodziły do mnie różne wieści o schodach jakie trzeba było pokonywać i przyznam, że większość osób jakie znam już dawno by się poddało i do realizacji całego przedsięwzięcia by nie doszło. Tutaj jednak chyba trudności działały inaczej i jeszcze bardziej mobilizowały do działania dzięki czemu wyciąg w końcu udało się parę lat temu uruchomić. Wtedy też przyszła ta zima, która wyglądała jak jesień, zamiast śniegu padał deszcz, temperatury były wysokie, a kuligi organizowano w Wiśle na wozach z kołami. Co więcej dwie kolejne zimy wyglądały tak samo, a pracownikom trzeba było płacić, kredyty spłacać i inwestować dalej bo przecież w dzisiejszych czasach stać w miejscu to tak jakby się cofać. Ja bym się pobeczał, wyrzucił telefon do rzeki i wyjechał na stałe na Kubę, ale tutaj znowu nikt się nie poddawał i obiekt cały czas modernizowano, w każdym możliwym dniu starano się dośnieżać żeby udostępniać trasy narciarzom, w sezonie letnim też starano się uatrakcyjnić wizyty w tym miejscu wszystkim pojawiającym się tam gościom i tym sposobem znowu udało się przejść trudny czas i dotrwać do pierwszej konkretnej zimy, a rok później do drugiej i chyba w tym roku już trzeciej, nie wiem dokładnie, mylą mi się jakoś te lata.


   Tak czy inaczej wyciąg i cała infrastruktura wokół niego są bardzo nowoczesne, trasy zjazdowe bardzo dobrze przygotowane, miejsc parkingowych wystarczająco, obsługa pomocna, a zarówno na górze jak i na dole wyciągu można też odpocząć na chwilę od białego szaleństwa i zaszyć się na moment w ciepłym pomieszczeniu popijając tradycyjną "herbatkę z cukrem i bez cytrynki" czy jak tam kto lubi. Oczywiście są też inne rzeczy do picia i do jedzenia, a w tym dolnym lokalu jest nawet pizza z pieca opalanego drewnem. Ogólnie cały obiekt powinien spełniać wszelkie normy jakich oczekujemy w Beskidach, a z tego co słyszałem to są też plany na dalszą rozbudowę i ulepszenia więc uznałem, że właśnie temu miejscu należy robić dobrą opinię w sieci aby działającej tu ekipie nie zabrakło zapału i motywacji do dalszego działania.


   Tymczasem w Wiśle dobrze się dzieje od jakiegoś czasu. Kiedy w innych miejscowościach kandydaci na burmistrza dyskutowali przed drugą turą wyborów kto złamał ciszę wyborczą, a kto nie, to tutaj w Wiśle w tym samym czasie na teren basenu miejskiego wjeżdżał sprzęt budowlany żeby do najbliższych wakacji ten zaniedbany obiekt mógł zabłysnąć dawnym blaskiem i przyjąć plażowiczów. Nowego lśnienia nabiera także dworzec kolejowy, a niebawem ma ponoć ruszyć budowa tunelu dla pieszych pod główną drogą w Wiśle oraz prace mające na celu przebudować i poszerzyć drogę dojazdową do miasta od strony Ustronia. Tematów do pisania jest więc sporo, a aura pogodowa sprzyja opowieściom o miejscowościach narciarskich więc na dniach możecie się spodziewać obszernej recenzji wyciągu Skolnity, który od tego sezonu działa wraz z kilkoma innymi obiektami narciarskimi w Polsce w ramach jednej grupy z pingwinem w logo, a przez najbliższe miesiące co jakiś czas pojawiać się będą informacje o panujących tam warunkach, planowanych promocjach i imprezach oraz o wszelkich innych plotkach ze stoku przeplatanych również plotkami z miasta Wisła.

   Skontaktowałem się też z właścicielem wyciągu bo nie był on jedną z tych osób, które namawiały mnie do promowania jego obiektu, ale oczywiście moją propozycję przyjął z zadowoleniem i dogadaliśmy się w ten sposób, że w zamian za sympatyzowanie z tym obiektem będę mógł tam na dobrych warunkach zrobić imprezę promującą BC43400 na początku marca. Jeśli więc jeździcie na nartach albo na desce i nie macie swoich nawyków co do odwiedzanych stoków to szczerze polecam to miejsce, a jak uda wam się zrobić tam jakieś dobre zdjęcia to śmiało możecie mi przesłać, chętnie je wykorzystam, w końcu jest tam przecież chyba najpiękniejszy widok na centrum Wisły.
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz