wtorek, 25 lutego 2014

NAJWIĘKSZA TAJEMNICA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO cz.2

Pogrzeb zalpanowano na wtorek, na godzinę dziewiątą trzydzieści. Adam wstał wcześniej niż zwykle żeby szybko dojechać do Przeworska i jeszcze przed ceremonią załatwić swoje sprawy spadkowe, na miejscu był już przed dziewiątą, ale będąc już prawie u celu musiał postać chwilę w korku na ulicy Piłsudskiego zablokowanej przez kilka radiowozów policyjnych, stojących pod budynkiem biblioteki. Lokalne radio zaspokoiło jego ciekawość informując o zaistniałym zdarzeniu.
- Dziś w godzinach nocnych doszło do włamania w budynku biblioteki miejskiej imienia Juliana Przybosia w Przeworsku, nie wiadomo jeszcze co zginęło, ale z informacji podanych przez policję wiemy, że sprawcy wykazali się niespotykaną wśród amatorów precyzją w obejściu systemów bezpieczeństwa. Co ciekawe, celem włamywaczy były prawdopodobnie tylko piwnice budynku, które w kilka godzin zostały doszczętnie zdemolowane łącznie ze zniszczeniem posadzki i zerwaniem tynku ze ścian. Policja jest w trakcie ustalania motywów włamania oraz wyrządzonych strat.


Policja jednak szybko przesunęła swoje samochody i chwilę później Adam Kowalczyk szedł już z Michałem Malczakiem do kancelarii mecenasa Borcza podpisać papiery potrzebne do przekazania spadku. Formalności trwały krótką chwilę, nie było więc obawy spóźnienia się na pogrzeb, na który zresztą mecenas Borcz również się wybierał jako wieloletni znajomy profesora.



Ceremonia pogrzebowa też nie trwała długo, świecki mistrz pogrzebowy wspomniał tylko o kilku najważniejszych fragmentach z życia zmarłego, ale Adamowi najbardziej dał do myślenia fakt, o którym już kiedyś słyszał, jednak zupełnie zapomniał. Profesor Malczak kończył liceum im. Antoniego Osuchowskiego w Cieszynie, a jego polonistą był znany poeta Julian Przyboś. "Mistrz, który mnie uczył zdania układać", opiekunka pytająca o skarb i uciekająca z mieszkania, włamanie do biblioteki im. Przybosia, wsystko nagle zaczęło się układać w jedną całość. Adam nie miał jednak czasu ani ochoty jeździć po sądach i składać wyjaśnień, miał jeden dzień urlopu i chciał jeszcze dzisiaj zajechać do Cieszyna załatwić zmianę własności gruntu w starostwie i w sądzie. Po pogrzebie pożegnał się z rodziną zmarłego profesora i szybko ruszył w drogę.

Jechał odrobinę szybciej niż pozwalają przepisy, chcąc zdążyć na miejsce jeszcze w godzinach pracy urzędów. W  Tychach spotkał go korek spowodowany pracami drogowymi, ale na szczęście o 14.30 był już w cieszyńskim starostwie, a chwilę później w sądzie gdzie też wszystko odbyło się sprawnie. Kiedy wyszedł z sądu to uzmysłowił sobie, że jeszcze od rana nic nie jadł, postanowił więc iść na cieszyński rynek i przed wyjazdem do Krakowa posilić się w jednej z lokalnych restauracji. Samochód zostawił pod sądem i poszedł pieszo, ale chwilę póżniej zatrzymał się przed tablicą upamiętniającą, że w budynku, na którego fasadzie ją umieszczono, mieszkał przed laty Julian Przyboś. Adam dostał gęsiej skórki, to nazwisko go dzisiaj od rana prześladowało, ale nie spodziewał się, że jak się odwróci to dozna jeszcze większego zdziwienia. Kilka metrów przed nim stała figura przedstawiająca Jesusa z wyciągniętą do przodu dłonią i podniesionym palcem wskazującym. Kiedy usiadł na chodniku palec wyraźnie ustawił się w linii prostej z jednym z okien pobliskiego klasztoru.





"Pod pamiątką po mistrzu, który uczył mnie zdania układać, usiądziesz jak żebrak i spojrzysz na palec boży, a jego pokój wskaże Ci drogę pod powierzchnią", profesor wiedział, że tylko ja się tutaj pojawię z grona, w obecności którego wypowiadał te słowa - pomyślał Adam - a wspomniany "jego pokój" to nie ład boży, ale pomieszczenie wskazane przez figurę. Włamywacze w bibliotece w Przeworsku nie mogli niczego znaleźć bo poszli pod zły adres, ale jeśli nie będę szybko działał to trafią i tutaj.
- Proszę wstać, nie siedzi się na ziemi !!!
Szorstki głos strażnika mięjskiego z gęstym, równo przystrzyżonym wąsem przerwał rozważania Adama, który natychmiast wstał i poszedł dalej w kierunku rynku, jednocześnie pisząc wiadomość do dziekanatu, że potrzebny mu jest jeszcze jeden dzień urlopu.

14 komentarzy:

  1. Fajna historia. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia ciekawa, ale sprawa strasznie śmierdzi. Adam Kowalczyk obiecał opowiedzieć mi więcej, ale obawia się o swoje życie ▲

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miał na imię wspomniany profesor Malczak? Fascynująca historia, ale ile w tym prawdy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Teodor Malczak, ale urodził się jako Theodhor Maltschack we Frysztacie (dzisiejsza Karvina), nazwisko zmienił w 1939r. kiedy uciekł z budynku UJ podczas Sonderaction Krakau i wyemigrował do Szwajcarii ▲

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Panie Alku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W internecie nie ma o nim ani słowa. Był znanym profesorem? Dziwne :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze kilka dni temu był cały życiorys na wikipedii i wzmianka na stronach UJ, ale wszystko zniknęło. Przypadek??? ▲

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba ściema :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa, to dlatego w całym Cieszynie nie było dziś prądu, żeby odwrócić uwagę od poszukiwaczy skarbu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tajemnicze symbole, zagadki, śledztwo - ktoś chyba czytał ostatnio Browna, jeżeli dobrze pamiętam:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Może to ma coś wspólnego z tajemniczymi bombami w centrum Cieszyna

    OdpowiedzUsuń
  12. Albo z rozkopanymi drogami w całym mieście? Może nasi włodarze szukają tajemniczego skarbu w tych kanałach?! Wow!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ekstra się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę że mamy naszego lokalnego Krajewskiego - brawo.
    Kilka uwag.
    1. "zerwanie tynków" w trakcie włamania brzmi dosyć komicznie.
    2. dlaczego główny bohater w Tychach mial problemy z dojazdem a w Cieszynie nie urwał zawieszania, albo przynajmniej nie kluczył w zwiazku z kolejna zmiana organizacji ruchu ? Dodałbyś realizmu :)
    3. Wątek tego idioty ze SM - mistrzostwo świata ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń