piątek, 28 lutego 2014

NAJWIĘKSZA TAJEMNICA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO cz.4

Była środa, 19 II 2014, Adam Kowalczyk wstał o godzinie ósmej rano, za oknami hostelu była piękna pogoda, tak ciepłej zimy to chyba nigdy wcześniej nie było. W hostelu nocowało tego dnia kilkoro obcokrajowców, dwie Japonki, jeden Brazylijczyk i chyba trzy albo cztery osoby z Francji, Adam zjadł z nimi śniadanie i wypytywał ich dlaczego przyjechali do Cieszyna
- to jest najlepszy przystanek między Krakowem, a Pragą, każdy podróżujący po Europie powinien się tutaj zaprzymać przynajmniej na jedną noc.
Miło się sucha takich rzeczy i pewnie byłoby przyjemnie porozmawiać jeszcze dłużej, ale Adam cały czas myślał o tym po co tu przyjechał i nie zamierzał zmieniać priorytetów swojego pobytu w Cieszynie.


Idąc do klasztoru Boromeuszek zrobił zdjęcie okna pokoju, do którego chciał wejść, podszedł do głównej bramy i poprosił stróża o kogoś kompetentnego. Chwilę później podeszły do niego dwie zakonnice, siostra Fabiana i siostra Laura i zapytały w czym mogą pomóc, kiedy pokazał im zdjęcie i zapytał jakie pomieszczenie znajduje się za sfotografowanym oknem to popatrzyły na niego ze zdziwieniem
- W tm budynku są pokoje sióstr, nie ma pan tam czego szukać, wszystki są tak samo skromnie urządzone, szafka, łóżko, miejsce do modlitwy, nic co by mogło pana interesować - powiedziała jedna z sióstr, ale zaraz po niej druga dodała
- Moment, pokój za oknem, które pan pokazał to jest ten, w którym w zeszłym roku przy remoncie znaleźliźmy tą tabliczkę pod podłogą. Wie pan, w zeszłym roku, nie, to już dwa lata temu było jak robiliśmy remont wszystkich pokoi, no i właśnie w tym pokoju jak zdjęliśmy drewnianą posadzkę to pod nią była stara tabliczka z nazwą ulicy, jeszcze po niemiecku napisana, taka jak za nieboszczki Austryi wszędzie w Cieszynie wisiały. Pewnie ktoś ją użył tam na podkładkę żeby deski w podłodze wyrównać. My ją zabrałyśmy i leży w warsztacie, mogę panu pokazać.

Jedna z sióstr zaprowadziła Adama do ośmiokątnego budynku gospodarczego na środku klasztornego dziedzińca gdzie pomiędzy narzędziami i rupieciami leżała tabliczka, którą znaleziono w tajemniczym pokoju wskazanym przez palec boży.  Königer Straße 4


Zupełnie przypadkowo Adam miał w kieszeni ulotkę, którą zabrał wczoraj z centrum informacji miejskiej pod ratuszem, na której były podane dawne nazwy cieszyńskich ulic. Zrobił więc szybko zdjęcie tabliczki, podziękował siostrze za pomoc i szybkim krokiem ruszył pod budynek sądu gdzie stał jego samochód, a w marszu przyglądał się mapce wydrukowanej na ulotce, z której wynikało, że jego cel to ulica Manesova w Czeskim Cieszynie.


Kiedy dochodził już pod sąd zobaczył dwóch elegancko ubranych mężczyzn opierających się o jego fiata, podszedł i poprosił żeby się przesunęli, a wtedy jeden z nich wyciągnął z kieszeni legitymację
- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy pan Adam Kowalczyk? Mamy do pana kilka pytań odnośnie śmierci profesora Malczaka i jego ostatnich słów. Może pan nam powiedzieć co pan pamięta? Z tego co wiemy to był pan przy nim w jego ostatnich chwilach.
- Niewiele mogę powiedzieć - zaczął Adam - zapewne chodzi panom o dziwne zachowanie opiekunki, która mówiła coś o jakimś skarbie i uciekła, chciałem to zgłosić bo profesor mówił coś o pamiątce o mistrzu, który go uczył zdania układać, a kilka dni później było włamanie do biblioteki im. Przybosia, czyli polonisty Malczaka. Dzwoniłem na policję to zgłosić bo może ta opiekunka to zrobiła, ale powiedzieli mi, że wy przejęliście śledztwo, więcej nic nie wiem.
- Jakby pan sobie coś przypomniał to tu ma pan moją wizytówkę, proszę zadzwonić i poprosić o spotkanie, my jesteśmy z Krakowa i podjedziemy do pana na uczelnię, przez telefon lepiej nie rozmawiać, to śliska sprawa.
- Mogę dowiedzieć się w co się wpakowałem?
- To jest sprawa najwyższej wagi, dla własnego bezpieczeństwa lepiej żeby pan nie wiedział zbyt dużo.


Adam pożegnał się z oficerami i wsiadł do samochodu, sam nie wiedział dlaczego nie chciał im przekazać wszystkich informacji jakie zdobył, ciekawość była w nim silniejsza, odpalił więc silnik i pojechał w stronę Czeskiego Cieszyna i ulicy Manesovej gdzie pod numerem 4 zobaczył nieciekawy domek jednorodzinny postawiony prawdopodobnie w ostatniej dekadzie istnienia Czechosłowacji.



Stał chwilę przy nim i się przyglądał kiedy nagle podeszła do niego starsza kobieta z psem
- Za czym się rozglądocie panie?
- Szukałem budynku z numerem 4, ale spodziewałem się raczej stuletniego budynku
- Panie z tym szukanim to pan uważej bo som my w Czeskij Republice, a chała, o kieryj mówicie to sto roków tymu już zbulono było, jakosik w 1912 jom zbulali, a pjynciu stróżów kieru tu zabił wtedy w nocy. Babka mie to zawsze łopowiadoła i powtarzoła do tego zawsze, że bydzie taki dzień kiedy przyńdzie tu kiery za tom starom chałpom sie łoglondać. Poczekej pan, coś panu przyniesem.
Kobieta poszła do domu po drugiej stronie ulicy i po chwili wróciła z bardzo starą kopertą, wypełnioną tak, że ledwo udało się ją zakleić.
- Bier se pan to, ino pan bedziesz wiedzioł co z tym zrobić.

5 komentarzy:

  1. Mogłyby być dłuższe poszczególne odcinki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. robi się kapitalna fabuła na książkę albo film :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się to czyta. Z niecierpliwością czekam na cd. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Alek próbuje się stylizować na Dana Browna :D jeżeli jest to krótkie opowiadanie to ok, da się czytać :) wg mnie zbyt łatwo przechodzi ten Adam do następnego tropu, akurat siostra zakonna przypomniała sobie o tabliczce, pod domem akurat spotkał starszą kobietę.. no za łatwo mu idzie, wg mnie powinien teraz w jakąś ślepą uliczkę wpaść i wrócić do domu.. a tam coś znowu go nakieruje na trop :)

    tak coś czuję, że za jakiś czas Alek przewodnik będzie oprowadzał ludzi po mieście szlakiem opowiadania :D

    ogólnie: fajny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekóm co bydzie dali, aż mi sie gymba uśmiycho :).

    OdpowiedzUsuń